Kielce 03.04.2008
Czarna fala powraca. W bilardowy biznes wpełźli ludzie o niskiej kulturze i moralności. Na polskim rynku niewiele wartym towarom próbuje się zrobić promocję opartą na fałszywych danych. Kampanie reklamowe budowane są na tzw. czarym piarze. Pomówić konkurencję, oszukać klienta, stworzyć wokół własnej firmy otoczkę wielkości. A wszystko to wielka lipa!!!! Lipa, która niestety przy niewielkiej znajomości rynku jest kupowana przez naiwniaków.
Przez ostatnie 13 lat pełniąc kierownicze funkcje w polskim sporcie bilardowym miałem okazję przyjrzeć się pracy branży bilardowej. Z dużą sympatią spotykam się z kilkoma szefami firm. To bardzo solidni biznesowi partnerzy i inteligentni ludzie. Można na nich polegać, a towar który oferują potrafią rzetelnie zaprezentować. Cieszę się ,że ich poznałem i z częścią dzisiaj robię interesy. Nie chodzi tutaj wyłącznie o firmy krajowe. Mam partnerów w Belgii, Niemczech, Czechach, Słowacji, Rumunii, Bułgarii, na Węgrzech i Ukrainie. Od lat współpracujemy i cenimy wartość słowa. W praktyce wygląda to tak, że im poważniejsza firma tym większa kultura w biznesie.
Niestety spotkałem także oszołomów i kanciarzy. Aby zarobić kilka złotych gotowi byli oszukiwać i pomawiać innych. Działania które prowadzili były często oparte na zwyczajnym kłamstwie. Pod sztandarami “promocji” reklamowano kije przemrożone w zimie czy stoły standardami odbiegające od norm. Wyrobom markowym oferowanym przez innych starano się przyklejać fałszywe metki. Większość z firm o których mówię na szczęście zakończyła działalność. I cześć im i chwała!!!!!!!
Pojawily się niestety “nowi”. “Nowi” przyswoili sobie najgorsze wzorce i przy niewielkiej kulturze ( a może przy jej braku) lansują się jak stare panny na potańcówkach. Nie wiem czy naćpali się czegoś czy tak mają pokopane pod czaszką, bo to co robią jest chore. Na jednej ze stron wyczytałem, że firma X wychodzi ze sportowego bilarda bo inna firma, która dała Polskiemu Związkowi Bilardowemu stoły i pieniądze na jakąś imprezę poniosła marketingową klęskę. To znaczy zawodnicy skrytykowali stoły i nikt nie chce ich kupować. Mamy tutaj dwie wielkie bzdury. Po pierwsze firma X nigdy w sportowym bilardzie nie była, więc może sobie spokojnie z niego wychodzić !!??!! Duża sztuka wyjść jak jeszcze się nie weszło !!! Po drugie byłem organizatorem wszystkich najważniejszych sportowych imprez w Polsce w ostatnich 12 latach i takiej sytuacji nie było. Po każdej imprezie producenci notowali większe lub mniejsze zainteresowanie swoimi wyrobami. Był to jednak zawsze impuls do przodu. Być może szef firmy X w swoich marzeniach takie obrazki widzi, jednak są to tylko urojenia. Co tam gadać o facecie, który lansując sprzedawany przez siebie chiński stół stwierdził, że jego największym w Polsce konkurentem jest “Dynamic” ( zdecydowany numer 1 europejskiego sportu), ale ten ma krzywe łuzy. Dziwnie zapomniał, że jego wyrób, o którym potocznie się mówi 3:1 ( czyli kup trzy stoły złożysz jeden) daleki jest od doskonałości, a po kilku miesiącach gry metalowe elementy dzwonią jak kościelny na mszę. Nawet jak kupiło go kilka osób, to przy polskim “Olimpicu” - numerze 1 krajowego sportu nawet stać nie powinien. Można swoje cacko sprzedawać za grosze, ale to pokazuje ile jest realnie warte !!!!!!
“Pięknym” zwyczajem “nowych” jest wchodzenie na cudze imprezy i podejmowanie prób prezentowania swojej oferty. ” Nowi” obowiązkowo ubierają się w firmowe ubranka i z dumnie wypiętą piersią lansują logo szukając potencjalnych klientów. Absolutny brak kultury!!!! Wyorażmy sobie, że na “drzwi otwarte” Hondy wchodzi ekipa Fiata i zaczepiając uczestników imprezy opowiada o swoich cudach techniki. Takiego chamskiego numeru nie wymyślili by nawet niektórzy twórcy kampanii politycznych. To po prostu nie mieści się w cywilizowanym świecie. No a może ” nowi” są z innej planety? Jak tak, to przepraszam. Nie znam zwyczajów obcych, ale osobiście niezbyt przypadły mi do gustu, więc jak wrócą do siebie to ziemia płakała nie będzie.
Marcin