Amerykański kryzys

5 03 2008

Źle się dzieje na amerykańskim rynku producentów sprzętu bilardowego. Jednym słowem kryzys. Niski kurs dolara i recesja gospodarki USA wyraźnie dotknęła nasze środowisko. Dodatkowo nie zmalały koszty produkcji, a chińskie towary zalewają rynek. Wg moich rozmówców ( ludzi z branży) problemy ma ok. 60-70 procent firm. Jednocześnie na świecie silnie rozwija się sport bilardowy oczekujący wsparcia w sektorze gospodarczym. Mamy więc starcie dwóch światów. Osobiście doświadczyłem tego w rozmowach z firmą produkującą kije Joss. Z dużą ochotą przyjęto ofertę sprzedaży bezpośredniej do Polski, ale już o pieniądzach na sport czy wspólną kampanię reklamową nie chciano słuchać. W Polsce importerzy czują się dobrze. Wysoki kurs złotego czyni zakupy tańszymi. Ale “grasujących”, legalnie i mniej legalnie, jest na rynku wielu. Spora grupa to firmy ” kartoniki”, które niewielki “wiatr” może przewrócić. Mamy u nich średni towar po niskich cenach. Gorzej z reklamacjami, serwisem czy gwarancją. Niektórzy rzucili się na import a teraz brakuje im pieniędzy na zapłatę za towar i bezsensownie się wyprzedają. Takie jest życie. Przez ostatnie 15 lat obserwuję to bardzo dokładnie. Widziałem upadki i wzloty.  Znam jednak ludzi rozsądnych i odpowiedzialnych, na których można było liczyć i którzy potrafili zarobiony pieniądz przeznaczyć na polski bilard. Wierzę, że właśnie ich oferta zasługuje na szczególne zainteresowanie.

Na wniosek Walnego Zgromadzenia Polskiego Związku Bilardowego Komisja Rewizyjna dokonała analizy wpływów w latach 2004-2006. Na czele tego rankingu wplasowała się firma WiK z Kostkowic oraz Mak Marketing z Kielc. Mak wpłacił 15% mniej niż WiK. Wyraźnie niżej znalazły się: Bill Kros z Krosna - 70% mniej od WiK-a i Lissy z Dobrodzienia - 85% mniej od WiK-a.  

To ciekawe. Zobaczymy jak minie kolejny rok.

Pozdrawiam

Marcin 


Opcje

Info

Odpowiedz

Musisz być zalogowany aby komentować