Wróciliśmy z Izraela.

17 03 2014

Te kilka dni wspólnie spędzone z zawodnikami Izraela na dlugo pozostaną w naszej pamięci. Nie tylko dlatego, że zagraliśmy kilkanaście interesujących meczów, nie dlatego, że Tomek Kapłan w koleżeńskim zakładzie z prezesem tamtejszej federacji przegrał 20 euro, ale dlatego, że gospodarz  Izraelski Związek Snookera i Bilarda (ISPA) zgotował nam wspaniałe przyjęcie.  Po wylądowaniu w Tel Avivie zameldowano nas w hotelu Sea Net - w centrum miasta, 200 metrów od morskiego brzegu. Kilkanaście minut później w eleganckiej restauracji jedliśmy regionalne przysmaki. Shai Eisenberg nie szczędził trudu, abyśmy spróbowali lokalnych przysmaków. Kasi Wesołowskiej najbardziej do gustu przypadł łosoś, a Tomkowi Kapłanowi siekane kurze wątróbki, które nota bene musiał dzielić z Wojtkiem Szewczykiem.  Jeżeli dobrze pamiętam, to przed daniami głównymi pojawiło się ok. 20 przystawek.  Mnie osobiście zachwycił homus i smażone pieczarki.  Wieczorem zwiedziliśmy także Jaffe - niegdyś znane portowe miasto, które dzisiaj jest już częścią Tel Avivu.  Kolejne dwa dni od 10.00 do 18.00 spędzaliśmy w klubie Play pool w Hajfie, mieście oddalonym o ok. godzinę jazdy.  Łącznie trenowaliśmy tam z 18 izraelskimi bilardzistami.  W związku ze świętem Purim na ulicach spotykaliśmy setki przebierańców. Gospodarz zaprosił na do jednego z klubów, gdzie bawili się młodzi przebierańcy.  Czwarty dzień pobytu był przeznaczony na zwiedzanie. Rano pojechaliśmy nad Morze Martwe. Na jednym z parkingów Tomek, Kasia, Wojtek i Grzegorz zakosztowali jazdy na wielbłądzie. Potem pływaliśmy, a właściwie leżeliśmy w słonej morskiej wodzie. Nie odmówiliśmy także błotnej maseczki na ciało.  Po wysuszeniu przejechaliśmy do Jerozolimy. Pierwszym punktem był spacer po ulicznym bazarze. Shai co chwilę namawiał nas na kosztowanie róźnych produktów. Później zaskoczył nas oglądaniem panoramy miasta. Na dwukołowych  segwayach jeździliśmy po górskich tarasach widokowych słuchając opowieści przewodnika.  Później zjechaliśmy do starego miasta wędrując po urokliwych tarasach. Na zakończenie podeszliśmy pod Ścianę Płaczu - święte miejsce dla wyznawców judaizmu.  Jerozolimę, po małych zakupach, pożegnaliśmy ok. 20.00, a o 21.00 w Tel Avivie zasiedliśmy do kolacji w restauracji prowadzonej i obsługiwanej przez niepełnosprawnych. A dokładnie, to niewidomi podali nam posiłek w absolutniej ciemności. Głos, dotyk i zapach  pomagał nam orientować się gdzie jesteśmy i co jemy.  Organizacja prowadząca lokal chciała nam pokazać jak czują sie niewidomi każdego dnia, jak zbierają informacje i jak radzą sobie w ” wiecznej ciemności”.  To było cudowne odczucie, ale także wspaniała zabawa.  Dawno nie jedliśmy tak wesołego posiłku.  Presesa Shaia Eisenberga pożegnaliśmy ok. 24.00. Trzy godziny później jechaliśmy już na lotnisko, a o 9.40 wylądowaliśmy w Warszawie.  Dzisiaj wszyscy jesteśmy nieco zmęczeni, ale pełni wrażeń.  Związek bilardowy Izraela zapowiedział, że czołówka przyjedzie do Polski jesienią.  Zgodnie z regulaminem, nagrodą dla zwycięzców mistrzostw kraju i głównych turniejów rankingowych jest start w Dynamic Best of the East.  Z kolegami z Izraela spotkamy się zatem jeszcze w Czechach, Rumunii lub Bułgarii. Wyjazd do Izraela był inicjatywą mojej firmy Mak Marketing.  Wspólny trening włączyliśmy do programu  stowarzyszenia European Billiard Council  pod nazwą Międzynarodowa Akademia Bilardowa. Już wkrótce kolejne inicjatywy.


Opcje

Info

Odpowiedz

Musisz być zalogowany aby komentować