Co dalej z Mateuszem?

24 05 2010

Dużo rozmawiałem podczas Polish Open o wyniku kontroli antydopingowej, która potwierdziła niedozwoloną substancję u Mateusza Śniegockiego. Wszystkim serdecznie dziękuję za szczerość wypowiedzi.  Już na pierwszy rzut oka widać, że wiedza w zakresie sportowego dopingu jest niewielka. To z pewnością rodzi dodatkowe spekulacje. Kilka wątków postaram się wyjaśnić, inne przedstawię tak jak widzieli je moi rozmówcy.

1. Tezą z którą nigdy wcześniej się nie spotkałem, to stwierdzenie, że Śniegocki otwarł nową kartę w naszej bilardowej historii. Moi rozmówcy skłaniają sie ku poglądowi, że wpadki Trajdosa, Derka czy Łopotki to głupota.   Śniegocki natomiast z premedytacją wybrał lek, który zawiera acebutolol, bo szukał wsparcia w grze. Przekonywali mnie, że jest na serce wiele środków bez tego składnika i gdyby lekarz wiedział o sportowym życiu Mateusza nigdy by mu go nie zapisał.

Nie komentuję !!!

2. Druga teza brzmiała, że winny jest PZBil, bo powinien monitorować co robią zawodnicy. Na pytanie jak to robić w przypadku kilkuset osób, które mogą przecież mieć zmieniane leki kilkakrotnie, dokładnej odpowiedzi nie było. Była sugestia, żeby wpisywać to w kontrakty np. dla kadry narodowej.

W tym przypadku pozwolę sobie na komentarz.  Zgodnie z ustawą o sporcie i przepisami WADA to zawodnik jest zobowiązany przestrzegać obowiązujących przepisów. Sprawa zdrowia jest jedną ze sfer ustawowo chronionych. Kiedyś, gdy lekarz wystawiał zwolnienie lekarskie wpisywał, że mieliśmy grypę , anginę itp. Teraz wpisywany jest tylko numer choroby.  Lekarz zobowiązany jest przestrzegać tajemnicy zawodowej i nie udzielać osobom trzecim informacji o chorobach pacjenta.  Uregulowania w sporcie wyczynowym są proste. Każdy uprawiający sport musi posiadać odpowiednie badania zdrowotne na podstawie, których specjalista czyli lekarz określa czy jest zdolny do uprawiania danej dyscypliny czy nie . Takie badania obligatoryjnie PZBil wprowadził. Zgodnie z nimi Mateusz posiadał zgodę na bilard.

3. Teza trzecia brzmiała : winny jest trener, bo Mateusz coś brał i nikt go nie uprzedził, że jest to szkodliwe.  Ponieważ jestem trenerem kadry odpowiadam: chcę wierzyć w dobre intencje Mateusza, chociaż jak uczy życie czasami sami nie jesteśmy pewni co byśmy zrobili  w określonych sytuacjach.  Niestety Mateusz nigdy nie informował o lekach, które miałby brać,  a raczej wizytami na siłowniach prezentował się jako osoba o wysokiej sprawności i dobrym zdrowiu. Zauważmy, że w testach sprawnościowych, które wykonywała kadra Śniegocki wypadał rewelacyjnie.  W Chorwacji, podczas mistrzostw Europy też często chodził do siłowni. To dodatkowo odsuwało wszelkie podejrzenia.

3. Teza czwarta.  Nie obchodzi mnie czy celowo, czy niecelowo Śniegocki brał ten środek. Miał nad nami przewagę i to jest nieuczciwe. Nawet, gdy wiedział o wynikach kontroli grał w lidze. Ciekawe czy przerwał leczenie, albo zmienił lek.

4. Teza piąta. Jeden groźny rywal wypadł. Robi się miejsce. Może będzie dla mnie !!!! To jest jak w meczu: kto popełni więcej błędów ten przegrywa. Teraz on się pomylił.

W Światowej Federacji Bilardowej trwa dyskusja. PZBil monituje o decyzję, albowiem zawieszenie w próżni nikomu nie służy. Odpowiedź brzmi, że postarają się zadecydować tak szybko jak będzie to możliwe. Czas uzbroić się w cierpliwość, chociaż Mateuszowi zazdrościć nie ma czego.


Opcje

Info

3 Odpowiedzi do “Co dalej z Mateuszem?”

25 05 2010
Bagins (16:23:26) :

Koledzy, zawodnicy i działacze.
Upłynęło trochę czasu od otrzymanej informacji na temat badań antydopingowych Mateusza Śniegockiego podczas Mistrzostw Europy, z których wynika że Mateusz ma w organizmie niedozwoloną substancję. No właśnie ?Mateuszowi nie ma czego zazdrościć?. ?Bardzo przykra sprawa?? Czołowy reprezentant Polski, dobry kolega przestrzegający w grze zasady fair play ? i co się dzieje? Jedziemy z Mateuszem !!! Co pojawiło się na blogu trenera kadry Marcina Krzemińskiego ? Mateusz otwarł nową kartę w historii bilardowej. Z premedytacją brał lek zapisany przez lekarza na nadciśnienie. A co ja usłyszałem po rozmowie z Matim? Cytuję..? Nie lubię leków. Zrezygnowałem nawet bez konsultacji z lekarzem z brania pełnej dawki, ponieważ lepiej się czułem. Podczas ostatniego badania lekarskiego zapytawszy się pani doktor czy mogę zrezygnować z brania leku usłyszałem, że jeśli się choruje na nadciśnienie to zaniechanie zażywania zalecanego leku może spowodować odwrotną reakcję tzn. gwałtowne podniesienie ciśnienia. Kategorycznie zakazała jakichkolwiek działań na własną rękę.? Przyznaję, że Mateusz w sprawie nie jest bez winy nie informując władz Związku o branych przez siebie lekach. Jako zawodnik reprezentujący barwy narodowe na turniejach ogólno światowego formatu ? powinien. Zadaję zatem pytanie czy Związek nie wiedział o chorobie Mateusza skoro sam informował nas o złych wynikach jego badań oraz o tym, że otrzymał czasową zdolność do uprawiania dyscypliny. Informacja ta została mi przekazana podczas drużynowego Pucharu Polski, który odbył się w 2007 roku w Skaryszewie. Jeśli chodzi o PZBIL to monitoring medyczny kadry (a kadra to mała, wyselekcjonowana grupa zawodników) powinien być, corocznie przed dużymi imprezami rangi Mistrzostw Świata obowiązkowy! Trener kadry Krzemiński pisze, że chciałby wierzyć w dobre intencje Mateusza. Przeczytałem cały blog i myślę ze nie wierzy, niestety nawet nie próbuje wierzyć. Nie prawdą też jest stwierdzenie, że Mateusz nie informował o zażywanym leku. Podczas kontroli podał lek, który zażywał jak również, że jest pod stała kontrolą lekarską. Jeśli ktokolwiek myśli, że Mateusz spędził prawie 14 lat przy stole bilardowym aby stracić wszystko to co kocha w tak haniebny sposób to go po prostu nie zna! Bardzo przykre jest dla klubu i dla samego Mateusza to, że Marcin Krzemiński jako trener powinien być również jego pierwszym obrońcą, a nie tak jak odczuwamy oskarżycielem, który ?rzuca pierwszy kamień?, w najmniejszym stopniu nie poczuwając się do winy. Od momentu zamieszczenia informacji o zawieszeniu Mateusza otrzymaliśmy wiele telefonów z całej bilardowej Polski z wyrazami współczucia i wzajemnej pomocy. Nie jest prawdą, że wszystkie sukcesy Mateusza są wynikiem zażywania leku, który powoduje u zawodnika o podwyższonym ciśnieniu ustabilizowanie ciśnienia na normalnym poziomie. Mateusz dostarczył historię choroby do informacji Związku. Wszystko na dzień dzisiejszy jest w rękach naszej Narodowej Federacji. Mamy nadzieje, że informacje, które zostały dostarczone przez Mateusza oraz jego cała sportowa postawa będą miały najważniejszy wpływ na ocenę jego jako zawodnika i człowieka.

Małgorzata i Bogumił Kościelniak

4 06 2010
jfk (15:28:32) :

Szczerze mówiąc uprawiam sport wyczynowo od ponad 10 lat i nie wyobrażam sobie komentarza w stylu: Biedny Mati,nawet sobie zmniejszył dawkę dla dobra sportu…U mnie w Federacji nikogo by to nie obchodziło.Fakt jest faktem i nikomu nie trzeba powtarzać dwa razy-brał-brał, przepisy (mam nadzieję)były jasne-były jasne. Nikt tu nie ma pretensji,że ktoś musi brać leki (i chyba nikt nie lubi ich brać), ale “twarde prawo,ale prawo”. Nie znam zasad funkcjonowania kadry bilardowej, natomiast wiem jak ograniczone bywają spotkania indywidualne pomiędzy trenerami, a kadrowiczami i z reguły to wina kadrowiczów, to oni mają obowiązek monitorować, czy nazwa leków znajduje się na liście “dopalaczy”. Życzę Mateuszowi dużo silnej woli i kolejnych sukcesów. Uważam, że w żaden sposób nie umniejsza mu to w kategorii jego umiejętności, co najwyżej w kategorii orientacji w zagadnieniach antydopingowych.

Jfk

31 07 2010
marcin (12:41:19) :

Wracam do tematu, gdyż podczas WiK POL TOUR w Poznaniu spotkałem się z Bogumiłem Kościelniakiem i Mateuszem omawiając sytuację. Ustalenie było takie, że Klub sprostuje nieprawdziwe informacje wypisane w swoim piśmie. Do dnia dzisiajszego tak się nie stało !!! To zmusza mnie do tej wypowiedzi.
Obrona Mateusza przez klub w którym trenuje jest oczywista a nawet piękna. Byłaby całkiem sympatycznym gestem, gdyby nie fakt, iż niedokładnie czyta się co jest napisane i podaje nieprawdziwe fakty. Szukanie jakiegoś dodatkowego kozła ofiarnego też jest bez sensu.
Po pierwsze: nikt nigdy Mateuszowi nie odbierał sukcesów sportowych czy wątpił w jego talent. Gdy jednak w 2010 roku sięgał po medal mistrzostw Europy, w a 2009 wygrywał mecze w EURO TOUR i WiK POL TOUR był pod wpływem niedozwolonego środka. W uproszczeniu beta boker działa tak, że gdy innym w ważnych momentach rosło ciśnienie i grać było ciężko, u Mateusza chemiczny środek włączał się do działania i obniżał presję.
Po drugie: pomysł z przeprowadzaniem badań kadry na doping przed mistrzostwami świata jest totalnie chybiony. Nominację z EPBF otrzymuje się zazwyczaj na 1-3 miesiące wcześniej. Co za idiota brałby ” prochy” na 30-90 dni przed startem ? Kiedy zatem badać, gdy na wyniki czeka się ok. 21 dni ? Szefowi klubu pominęli fakt, że PZBil płaci za badania kadry narodowej i wymaga tego od zawodnika.
Po trzecie: państwo Kościelniak napisali, że PZBil miał całą dokumentację choroby Matuesza i wszystko jest w jego rękach. Nieprawda!!!! W tym czasie PZBil nie miał niczego !!!! Dokumenty Mateusz przysłał później, a decyzję nie podejmuje Związek tylko WCBS.
Po czwarte: jak powiedział Bogumił, to Grzegorz Kędzierski ( ówczesny sekretarz generalny) poinformował go o chorobie Mateusza, bo klub o niej nie wiedział. Mam pytanie. Kto w profesjonalnym sporcie sprawuje kontrolę nad zawodnikiem? Odpowiedź - KLUB !!!! Tam bowiem zawiera się kontrakty sportowe, tam się trenuje, tam finansuje jego starty i zbiera z tego powodu dywidendy. Jeżeli o swoim wychowanku niałoby się dowiedzieć od osób trzecich , to znaczy , że nic nie robimy dla zawodnika, by go chronić. czaas zatem uderzyć się w pierś.

Odpowiedz

Musisz być zalogowany aby komentować