Ponownie wygrali
5 02 2010Nasi zawodnicy ponownie pokonali Finów w Drużynowych Mistrzostwach Świata. Osobiście bałem się tego meczu, bo dwa razy grać z tym samym zespołem jest ciężko. Finowie z pewnością przystąpili do spotkania bardziej skupieni, chociaż po losowaniu z sympatią odnosili się do nas. Aby zakończyć temat losowania dodam, że ja wylosowałem Rosjanom Duńczyków ,a Lew Jarosławcew z Moskwy nam Finów. Pierwsze głosy były takie, że mogło być lepiej np.Norwegowie, Serbowie czy Grecy. Jak życie pokazało nie wiadomo kto kogo może pokonać, co koledzy z Grecji najlepiej udowodnili. Ważne było,że nastrój w drużynie był pozytywny, a chęć powtórnego zwycięstwa wielka. Postanowiłem zmienić kolejność par i ….tak samo zrobili Finowie. W efekcie te same dwójki spotkały się i tym razem. Z jedną wielką różnicą, iż nasi od początku objęli prowadzenie. Para Skowerski-Skoneczny zaczęła od 4:0. Potem Immonen -Heiskanen zdobyli punkt, ale my szybko odpowiedzieliśmy tym samym. W konsekwencji przy stanie 5:3 Immonen nie wbił absolutnie prostej ósemki i nasi zrobili to za niego wygrywając 6:3. Śniegocki z Babicą także uzyskali przewagę. Było 4:1 potem 5:2 i tutaj Juva-Makkonen zaczęli odrabiać straty. Przy stanie 5:4 Babica zrobił kiksa na przedostatniej bili. Sytuacja była idealna do zakończenia meczu więc taki błąd był głośnym zgrzytem. Zrobiło się 5:4 i Finom nie wpadło nic z rozbicia. Do stołu już nie wrócili. Wynik ogólny brzmiał 2:0 dla Polski. Ponieważ drugi z omawianych meczów trwał dłużej do gry w 9-bil przystąpił Skoneczny z Heiskanenem. Początkowo było 2:2. Na szczęście dla nas Aki zaczął popełniać błędy. Wykorzystał to Mariusz i objął prowadzenie 5:2. Mogło być nawet 6:2, ale Skoneczny źle zagrał bilę z nr 8. Potem Heiskanen mu się “odwdzięczał” i w konsekwencji Mariusz wygrał 8:4. Mecz Śniegocki -Immonen w 9-bil przyciągał uwagę kibiców. Mistrz świata zawsze jest magnesem wielkich imprez. Tym razem magnetyzmu w grze nie było. W pierwszych 5. partiach Mika zrobił faul i 5 błędów. Za to Mateusz prezentował piękną grę wspartą szczęściem. W efekcie Immonen przegrywał 0:5. Honorową partię wygrał na 1:6 …. i tyle. Śniegocki zwyciężył 8:1 i tym samym mecz Juva -Babica przy stanie 3:3 został przerwany, a Skowerski z Makkonenem nie skrzyżowali kijów. Poszło idealnie po naszej myśli. Zdradzę,że przed meczem Skowerskiego rozbolała głowa. Czy tabletki by na tyle zadziałały, aby powtórzył wcześniejsze udane mecze? Nie wiem i się nie dowiem. Polska wygrała 4:0 i była pierwszym zespołem awansującym do ćwierćfinałów.
Brawa dla zawodników, za wielką sportową wolę walki i wzajemne wsparcie. W trzech meczach mistrzostw straciliśmy tylko 2 punkty zdobywając 12.
Bomba wybuchła
Bez wątpienia bohaterami tej rundy byli skazywani na pożarcie Grecy. Zespół Hellady walczył z amerykańskim teamem gwiazd. I walczył nad wyraz dzielnie. Po grach drużynowych było 2:0 dla Greków, a następnie 3:1. Graczom z USA udało się, po dużym szczęściu, wyrównać. Zarządzono więc rzuty karne. Gra się w nich do 6 punktów. Muszą być jednak dwa punkty przewagi. Poza Oikonopulosem w pierwszej fazie oglądaliśmy festiwal kalectwa. Aby zrobiło się 5:5 zawodnicy wykonali 40 strzałów. Pierwsi mogli zakończyć Grecy, ale przy 6:5 nie wykorzystali dwóch szans. Potem mieli jeszcze 8:7 i 9:8. Także nie zdołali wypracować 2. punktowej przewagi. Od 10:9 szala zwycięstwa wisiała po amerykańskiej stronie. Nic z tego. Przy 11:10 mieli dwie szanse. Ostatecznie Grecy wyrównali i po kolejnych 4 strzałach wygrali 13:11. Przynęta zjadła więc napastnika. Amerykanie w mojej ocenie niczego nie pokazali. Drogę do 1/8 mieli łatwą,a przy stole więcej było gwiazdorstwa i teatralnych gestów niż sportowej walki. Patrząc na ich blade, zmęczone twarze nie potrafiłem znaleźć pozytywnych skojarzeń. Grecy z zespołem bez asów walczyli dzielniej niż pod Troją. Widać jak bardzo pragnęli sukcesu i zgraną ekipą go osiągnęli.
Do 1.30 trwały także rzuty karne pomiędzy Szwecją a Niemcami II. Tutaj widoczne było pozycyjne szkolenie. Szczególnie wyraziste wśród młodych zawodników z ekipy Niemiec. Można rzec, że Luttich i Jentsch mieli szlif Udo Weylanda. Ortmann w tej grupie nie był osobą wiodącą. Z resztą przegrał mecz w Chamatem. Zespół gospodarzy wygrał 7:5 co wzbudziło szaleństwo hannoverskich kibiców. Sukces był tym większy, że flagowy okręt pod nazwą Niemcy z Souquetem, Hohmannem, Roschkovskim i Reimeringiem zatopili 4:0 Anglicy.
W pozostałych spotkaniach Rosja pokonała 4:2 Duńczyków, a przeznaczeni na rozszarpanie Norwegowie ulegli w takim samym stosunku faworytom- Filipińczykom. Przy czym goście z Azji zdrowo się natrudzili. Ten mecz interesował nas dlatego, iż z wygranym spotkamy się w 1/4 finału. Filipińczycy obok Anglików są głównymi faworytami. Dzisiaj, gdy gratulowano mi zwycięstwa, składano zaraz coś na wzór kondolencji, że spotykamy się z Filipińczykami. Czy diabeł taki straszny jak go malują zobaczymy jutro.
Dzisiaj odnieślismy największy drużynowy sukces w naszej historii. Jak widać medal mistrzostw Europy 2009 nie był przypadkiem. Zauważmy, że obok nas w 1/4 finału są medaliści z Kielc - Rosjanie i Anglicy. Cieszmy się więc z tego wyniku i wierzmy w naszych chłopaków.
Kategorie : Zwykła